Nowa inscenizacji opery Così fan tutte Mozarta (reż. Wojciech Faruga) wzbudziła wiele emocji wśród krytyków. Śmiałe podejście do klasycznego dzieła podzieliło widzów i recenzentów. Kilka fragmentów opinii prezentujemy poniżej.
Najnowsza realizacja Cosi fan tutte, wyreżyserowana odważnie, bo bez zachowawczości przez Wojciecha Farugę w TW-ON w Warszawie, stara się z poszczególnych elementów inscenizacyjnych środków wyrazu stworzyć spójną i jednorodną całość (...). Silną stroną warszawskiego spektaklu jest jego warstwa muzyczna i wokalno-aktorska, pełna interpretacyjnych i wykonawczych olśnień. Kwartet głównych solistów, wspomagany przez znakomitego Artura Jandę w roli Don Alfonsa, który nie jest tylko swawolnym dostarczycielem kolejnych intryg, tworzy kreacje rzadko spotykane w teatrze operowym, wychodzące daleko poza tylko sugestywną poprawność konwencji towarzysko-obyczajowych, a nie pozostawania na poziomie majestatycznych figur pozbawionych poczucia humoru czy ciepłej ironii.
Wiesław Kowalski „e-teatr.pl”
Dostojną, narodową scenę zawłaszczył tłum barwnych postaci. Także gadżety, przedmioty oraz atmosfera przypominają skandalizujący musical Hair. Na scenie Opery Narodowej nie ma jednak nagich wykonawców wyśpiewujących „Where Do I Go", bo to nie musical tak przełomowy w kulturze masowej XX wieku, tylko opera komiczna Così fan tutte Mozarta. Ale skojarzenia z Hair, zwłaszcza zaś z jego słynną filmową wersją Miloša Formana, nasuwają się nieodparcie (...).
Jacek Marczyński „Rzeczpospolita”
Debiutujący na narodowej scenie Yaroslav Shemet w sposób iście beethovenowski odczytał podstępną partyturę Mozarta, interpretując to dzieło jako monumentalne przedwiośnie wielkiej muzyki romantyzmu. Także od strony wokalnej była to uczta, większość obsady znakomicie zaśpiewała bohaterów poddanych próbie wierności. Niestety inscenizacja Wojciecha Farugi nie jest udana, nie tylko ze względu na przeładowanie i chaos.
Tomasz Pasternak „Orfeo”
Così fan tutte w Teatrze Wielkim Operze Narodowej w Warszawie w reż. Wojciecha Farugi przeniesione zostało w czasy rewolucji seksualnej w USA. Ciekawe, bo przecież w końcu XVIII w., gdy Lorenzo da Ponte napisał dzieło, skandal był wielki. Na podłożu tamtej obyczajowości twierdzenie, że nie ma wiernych kobiet, wywołało burzę. W końcówce lat 60. nie było w tym już nic zdrożnego. Tymczasem dzisiejsi bohaterowie miłosnych perypetii to dzieci kwiaty, a spektakl rządzony jest symboliką. Na scenie krokodyl zamienia się w ośmiornicę, a rewolwer - w banana... Dużo tego tortu w buzi.
Sylwia Krasnodębska „Gazeta Polska Codziennie”
Warszawska premiera Così fan tutte Mozarta w reżyserii Wojciecha Farugi to przede wszystkim triumf muzyki. Samo przedstawienie w Operze Narodowej nie wciąga, na szczęście jest dobrze zaśpiewane.
Anna S. Dębowska „wyborcza.pl”
Nadlatujące śmigłowce Huey, a na pierwszym planie naga kobieta wygrzewająca się w promieniach słońca – plakat Adama Żebrowskiego wyjątkowo trafnie obrazuje zamysł inscenizatorów ostatniej opery buffa Mozarta. W libretcie Lorenza Da Ponte są i wojna, i seks, chociaż ta pierwsza daje zaledwie pretekst do zawiązania intrygi, zaś drugi stanowi jej sedno. W warszawskim przedstawieniu są niemal równoważne: reżyser Wojciech Faruga i dramaturżka Klaudia Hartung-Wójciak osadzili akcję w Ameryce przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych.
Bartosz Kamiński „Ruch Muzyczny”